sobota, 20 kwietnia 2013

1

Justyna Gogol. Lat 17, młodsza siostra Michała Gogola. Zamieszkała w Rzeszowie oraz gapiąca się codziennie na kilkunastu spoconych facetów w koszulkach z napisem 'Asseco'. Powód? Moi kochani rodzice wyjechali do Anglii, a mnie zostawili w Polsce na pastwę losu mojego kochanego braciszka. Minęły dwa tygodnie odkąd ich nie ma, a ja już zdążyłam wylecieć ze szkoły. Dlaczego? Za pobicie koleżanki. No co? Stawiała się to ma za swoje. Nie, nie żałuję tego. Nie żałowałam nawet, gdy Mieszko musiał świecić za mnie oczami u dyrektora, a i tak nic nie wskórał. Zostałam zawieszona w prawach ucznia. Mój braciszek nic nie powiedział rodzicom, że mnie wywalili z budy. Michał nie chciał mnie zostawiać samej w domu (nie mam zielonego pojęcia, co mu strzeliło do tego pustego łba) i odtąd zabierał mnie na treningi siatkarzy z Rzeszowa. Jedyny plus, że nie musiałam chodzić do szkoły. Oczywiście, że wolałabym spędzać dni w inny sposób niż siedzieć codziennie kilka godzin na trybunach i oglądać spoconych facetów. Trener Kowal nie miał nic przeciwko, gdy Michał zapytał, czy mogę codziennie przypatrywać się siatkarzom. Już po trzech pierwszych treningach znalazł się gościu, który mnie nieźle wpienił. Kto? Bartman oczywiście! Ta sierota myślała, że jestem jego fanką i przychodzę na treningi, żeby się na niego gapić. Autograf nawet chciał mi dać. Ale gdy mu powiedziałam, że nie interesują mnie napompowani faceci z toną żelu na włosach to zły wrócił do treningu wyklinając mnie pod nosem. 



Często na treningi przychodzi jego laska Aśka, czy jak jej tam. Taka tyczkowata platyna prosto z solarki. Nie rozumiem, jak można aż tak zniszczyć sobie życie, żeby farbować się na platynę?!  Boże, zatrzymaj świat, ja wysiadam! Z solarką też przesadza, bo od razu widać, że ta 'opalenizna' w ogóle nie pasuje jej do tych tlenionych kudłów. A żebyście ją widzieli z bliska! Przez te ciągłe wizyty w solarium zniszczyła sobie skórę. Raz na trening przylazła w złotych 15-cm szpilkach... Miałam nadzieję, że nie parsknęłam aż tak głośno śmiechem, ale się myliłam. Napotkałam gniewne spojrzenie nie tylko Aśki, ale też samego Zbycha, za to reszta zespołu ziała się, jak najarana. Pewnego dnia zabrałam na trening swój aparat i z nudów zaczęłam klikać zdjęcia. A powiem Wam, że nawet nieźle wyszły. Od tamtej pory fotografowanie stało się moją pasją.Nadszedł sezon reprezentacyjny. Nowy trener reprezentacji Andrea Anastasi zaproponował mojemu bratu współpracę. I tak Mieszko został I statystykiem, pomagał mu Oskar Kaczmarczyk. Został mu tylko jeden problem. Dla niego to był problem, dla mnie w żadnym wypadku. Z mojej strony to było oczywiste, że Michał wyjeżdża, a ja zostaję w domu. Jednak ten głupek powiedział, że prędzej zrezygnuje z pracy dla reprezentacji niż zostawi mnie samą na 3 miesiące.




 Pewnego dnia do naszego mieszkanie przyszedł sam Andrea. Mój brat kazał mi iść do swojego pokoju, a sam poszedł z trenerem do salonu i zamknęli za sobą drzwi. Oczywiście, że próbowałam podsłuchiwać, ale nic to nie dało. Po półgodzinnym koczowaniu pod drzwiami usłyszałam kroki w korytarzu. Szybko rzuciłam się na łóżko i udałam, że czytam książkę. Rozległo się ciche pukanie do drzwi mojego pokoju.

-Lola, mogę Cię prosić? - zapytał Mieszko.Żwawo wstałam z łóżka i poszłam do salonu. Byłam ciekawa, o czym oni tak gadali.